Oj rosną mi rosną zaległości..... Dziś krótko, bo piszę nie ze swojego kompa. Cały nasz dobytek jeszcze nie rozpakowany w całości i tym samym komp, nie podłączony, ani do kontaktu, ani tym bardziej do sieci :-( To się nazywa uroki przeprowadzki. Nie mam czasu, ani siły na nic. Wszystkie przydasie robótkowe, co prawda wiem JUŻ gdzie są, ale... sił brak... i chęci... Do tego ten żar z nieba. Nie jestem w zbyt dobrej kondycji w takie wielkie upały. Jak się ogarniemy z większością to wrócę do "żywych" i powstawiam zdjęcia i nadrobię zaległości blogowe i wszystkie inne. Nawet aparat mam głęboko schowany...
Trzymajcie za mnie kciuki bym się jakoś odnalazła....
Pozdrawiam ;-))
3 komentarze:
Ja przeprowadzam się od kilku tygodni, dzisiaj znowu byłam po część przydasi. A jeszcze kilkadziesiąt tomów książek czeka na przeprowadzkę;-)
Ale już mnie widać, zza góry tobołków i kartonów,Ty też do tego dojdziesz.
dasz rade! czekam na nowe posty!
No, w taką pogodę to współczuję. Ale głowa do góry, wszystko się ułoży (w przenośni i dosłownie ;))
Prześlij komentarz