Jak pisałam w ostatnich postał miałam przerwę w sztrykowaniu i heklowaniu. Musiałam dać odpocząć moim palcom. Jednak przerwy w robótkach robić nie potrafię. Co było można zauważyć w poprzednich wpisach. Ot! Zespół niespokojnych rąk - syndrom rękodzielnika - natłok weny - zwał jak zwał, ale nie wyobrażam sobie życia bez rękodzieła / tworzenia. Z mniejszym lub większym natężeniem. To przyjemność, relaks... Zresztą co będę się na ten temat rozpisywała - doskonale to Wiecie! ;-))
Dziś przyszedł czas na sfotografowanie moich haftowanych serwetek, jakie wczoraj doczekały się prasowania. Długo zresztą czekały! hihii ;-)) Już ładnych kilkanaście lat nie haftowałam w taki sposób. Znów prawie zapomniałam ile przyjemności sprawia kolejna technika rękodzielnicza. Cóż... Takie są skutki gdy człowiek nie potrafi ograniczyć się do jednej czy dwóch technik... Nie potrafię! Szkoda marnować życie na ograniczanie ;-))
Dwie serwetki.
Haft płaski.
Potrójna nitka.
Średnica ok. 19 cm.
Projekt-inwencja własna.
Obrabiając zdjęcia do tegoż posta uświadomiłam sobie jak ja często jem owocowe sałatki. Uwielbiam!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sentencja na dziś:
"Zwykle próbujemy dostrzec to, czego nie ma, a jesteśmy ślepi na wielkie lekcje, jakie życie inscenizuje przed naszymi oczami"
Paulo Coelho
;-))