Cały dzień dziś świeci słonko, więc z igłą siedziałam na ogródku. Starałam się pochłonąć jak najwięcej ciepełka, które mnie tak przyjemnie otulało. Niestety w cieniu, ponieważ ze względów zdrowotnych mam dożywotni zakaz opalania się. Latem więc "romansuję" z balsamem opalającym, co by jak córka młynarza nie wyglądała i by mój kochany Tato nie mógł tak właśnie na mnie mówić. W skutek dzisiejszych ogrodowych posiedzeń powstały igiełkowe mieszkanka:
Wszystkie mają "pokoik" w innym kolorze:
Tu razem:
na koniec jeszcze cosik, który popełniłam kilka dni temu. Ptasie. Dwa a'la kosmetyczki, jeden do powieszenia
Jestem ciekawa czy zgadniecie z czego to wszystko zmajstrowałam...Nie mam tu oczywiście na myśli ozdób, tylko "materiał" główny. Tak więc ogłaszam mini KONKURS!!! Z pośród osób, które prawidłowo odgadną wylosuję jedną, którą obdaruję... Niespodzianką!!! Czekam na Wasze odpowiedzi do jutra (6.06.2010). Wieczorem ,koło godz.19-tej losowanie
Powodzenia
4 komentarze:
witam.czy to cieniutki filc??pozdrawiam .ptaszki śliczne .i cała reszta igiełkoych dzieł też fajna - kolorowa.
Mi też się zdaje, że to filc, choć w sumie z bliska taki trochę niepodobny ;) Ale te "mieszkanka" przepiękne... no i ptaszki oczywiście też ;)
filc, na pewno! sama taki sobie ostatnio kupiłam i siorce pokrowiec na telefon uszyłam :D taki bardzo przyjemny w dotyku jest, prawda? a tak przy okazji: te schoweczki na igły to strasznie ładne Ci wyszły!:)
Na bank filc!!
Igielniczki urocze i bardzo pomysłowe.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz