Nadrabiając moje zaległości dziś pokarzę łyżkę decu. Moją pierwszą próbę z tą techniką. Jeśli ktoś, kiedyś myślał, że decoupage jest łatwą techniką zdobienia to się baaaaardzo mylił i pragnę nieświadomych poinformować, że to bardzo trudne. Wbrew pozorom.
Oto moje wypociny:
Tak, wiem. Powyjeżdżałam klejem. Myślałam, że po wyschnięciu nie będzie go widać... Myliłam się. Człowiek uczy się całe życie ;-))
Pozdrawiam Was
6 komentarzy:
Jak mówią "pierwsze koty za płoty" chociaż wg mnie nie wygląda ta łycha wcale żle.
Też czytałam trochę na temat tej techniki i doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Mój świat to niteczki i tak niech zostanie :)
Będę Ci kibicowała w zmaganiach z tymi klejami, serwetkami, lakierami....
Bardzo mi się podobał Twój post na temat Babci.
Ja do decu się zabieram od jakiegoś czasu.....i pewnie mi jeszcze zejdzie :) Zakupy częściowo porobiłam....bo przecież od czegoś trzeba zacząć i na razie tyle w temacie hihihi.
Łycha fajna.
mnie sie tam ta twoja lych bardzo podoba :*
Mi sie podoba...ja sie na decu zupelnie nie znam...i niezauwazylam zadnego kleju!!!
Świetna łycha. Te kwiaty i kolory super. Gdybyś nie napisała, to nie zauważyłabym klesu. Decu nie próbowałam. jesteś już drugą osobą, która pisze, że niełatwe ;) Lepiej zostanę przy rysowaniu i malowaniu, bo do klejenia jestem antytalent. jak coś kleję, to przede wszystkim przyklejona jestem ja. czasem uda sie przykleić dany motyw. nie do mnie (bo to mi zawsze wychodzi) tylko tam, gdzie trzeba ;)
Ups, widzę mnóstwo błędów. Pisanie na moim laptopie to jednak wyzwanie ;) Pozwól, ze nie będę już poprawiać komentarza :*
Prześlij komentarz